Mała niedawno skończyła dwa latka i bardzo odpowiada jej jazda w foteliku. W końcu każda dama chce być wożona przez swojego szofera 😉 Ale to nie jedyna forma poruszania się przez nią jednośladem. Spokojnie, nie mam na myśli motocykla, a urodzinowy prezent – rowerek biegowy, który idealnie sprawdza się podczas spacerów w pobliskich parkach. To pierwszy krok w stronę samodzielnego poruszania się dziecka na dwóch kółkach, o którym dziś chciałbym napisać parę słów.
Od kilku lat rowerki bez pedałów znajdują się na topie wśród najmłodszych, którzy nie wyrośli jeszcze z pieluch. Miejskie parki pełne są dzieciaczków zasuwających na swoich pierwszych jednośladach. To świetny trening równowagi, który zapewne okaże się nie do przecenienia w przyszłości. No i do tego oczywiście nieskończone źródło dobrej zabawy. Wszak każdy lubi poczuć ten wiatr we włosach podczas zjazdu z górki 😉 Ale raczej ciężko traktować taki rowerek jako pojazd na dłuższą wyprawę.
Według zaleceń ekspertów alternatywnie Mała mogłaby korzystać z trójkołowca. Taki rowerek jest już wyposażony w pedały, ale dziecko wcale nie musi z nich korzystać, gdyż jednocześnie może on być pchany przez rodzica niczym normalna spacerówka. Ot, takie dwa w jednym, a dla malucha kolejny krok do „samodzielności” 🙂
Póki co wystarczają nam fotelik i rowerek biegowy, ale powoli myślę, co będzie następne. Po przekroczeniu ok. 90 cm wzrostu zaleca się przejście na rowerek czterokołowy, z doczepianymi dwoma bocznymi kółkami, zapewniającymi lepszą stabilizację w czasie jazdy. Byle zbytnio nie przyzwyczaiła się do dodatkowego wspomagania, bo trudniej będzie jej się przesiąść na dwukołowiec.
To przejście może się z kolei odbyć na dwa sposoby, które można nazwać tradycyjnym i nowoczesnym. Pierwsze z nich to oczywiście kijek doczepiony do rowerka malucha, jako pomoc w przejechaniu pierwszych metrów na dwóch kółkach (i jednocześnie okazja do treningu biegowego dla taty 😉 ). Może to być jak dawniej np. kij od szczotki, równie dobrze można zaopatrzyć się w specjalnie produkowane w tym celu metalowe drążki.
Alternatywnie, zgodnie z duchem czasu, można postawić na drążek holowniczy do roweru dziecięcego, który przypinamy do własnego jednośladu, tworząc coś na kształt tandemu, w którym jednak gros wysiłku skupia się w mięśniach nóg jednej osoby – rodzica. Mimo wszystko jednak maluch nabiera nawyku pedałowania i trzymania kierownicy. To rozwiązanie bezpieczne, dobrze sprawdzające się podczas dłuższych wycieczek, gdy dziecko nie jest jeszcze gotowe do kilkudziesięciominutowej, samodzielnej jazdy.