Panowie! Euro – „eurem”, ale nie dajmy się zwariować! Sam jestem kibicem, lubię obejrzeć dobrą piłkę i mało który mecz przegapiłem. A już w dzień meczu naszych, jak dziś, obowiązkowo barwy przybrane i od rana to uczucie delikatnego podniecenia nadchodzącymi emocjami. Ale w tym wszystkim staram się zachować umiar i znajdować czas także na inne aktywności: prace domowe, zabawę z Małą czy też rozmowę z jej mamą. To bardzo istotne z punktu widzenia zachowania dobrych relacji w domu.
Część kobiet cechuje się dużą wyrozumiałością wobec kibicowskiej pasji ich partnerów, niektóre wręcz ją podzielają, jednakże zdecydowana większość z czasem zaczyna uskarżać się na męża, który nie robi nic poza „oglądaniem 22 facetów ganiających po trawie za jedną piłką”. Dlatego panowie, choćby Wam się nie chciało, choćbyście mieli to robić wbrew sobie – rozejrzyjcie się czasem po pokoju i przynajmniej posprzątajcie pozostałości po spożytych w trakcie meczów napojach i przekąskach.
Nie zaszkodzi też spełnianie zadań, wyznaczanych przez partnerkę, które w tym czasie i tak zwykle ograniczane są do minimum. Nikt nie oczekuje od nas zmiany pieluszki czy sprzątania domu w końcówce emocjonującego spotkania. Ale wyniesienie śmieci w przerwie między meczami da się zrobić.
I najważniejsze – pamiętajcie, że gdzieś tam poza światłem telewizora kręci się takie małe, może jeszcze nieporadne „stworzonko”, Wasze dziecko. Ono nie rozumie tej naszej pasji i tylko może się dziwić, że tata w ostatnich dniach jest jakiś taki nieobecny. Nie dajcie mu tego odczuć, znajdujcie czas na zabawę, poświęćcie mu choć odrobinę Waszej uwagi. Bo piłka to nie wszystko (… ale wszystko bez piłki, to … 😉 ).