Spośród wszystkich prac związanych z opieką nad dzieckiem karmienie wydaje się być najbardziej intuicyjnie łączone z rolą matki. Sprawa wydaje się oczywista, bo przecież my, mężczyźni nie mamy pokarmu i nawet jeśli dziecko przyssie się do naszej piersi, to jednak mleczko z niej nie poleci. Nieco inaczej wygląda sprawa w przypadku karmienia z butelki, choć i tu raczej głębiej zakorzenionym obrazkiem jest matka dająca jeść maluchowi. Ale na zajęciach w szkole rodzenia dowiedziałem się jeszcze jednej istotnej rzeczy – karmienie, nawet piersią, to nie jest sprawa tylko i wyłącznie między matką a dzieckiem, lecz w całym tym procederze jest miejsce również dla ojca.
Wiadomo, że cały proces karmienia naturalnego nie może się odbyć bez udziału matki. Nawet jeśli wstrzykniemy sobie pokarm w sztuczne piersi niczym Robert De Niro w filmie „Poznaj moich rodziców”, nie będzie tego można nazwać naturalnym podawaniem pokarmu. Ale facet może przy tym wszystkim pełnić rolę pomocniczą. Dziecko, zwłaszcza w pierwszych dobach po urodzeniu, nie do końca panuje nad swoimi odruchami, trzeba więc nakierować je, by właściwie złapało za brodawkę. A że matka ma tylko dwie ręce, z których jedną podtrzymuje dziecko, a drugą ustawia pierś w odpowiednim położeniu, to ojciec powinien czatować na szerokie otwarcie małej buźki, by wtedy dopiero delikatnie przysunąć główkę maleństwa do piersi. Dzięki temu zaoszczędzi bólu swojej partnerce, a maleństwu stresu.
To jednak tylko jedna strona medalu. Wiadomo, że podczas karmienia piersią nawiązuje się więź dziecka z matką. Jeśli przy karmieniu będzie obecny również ojciec, to i jego więź z maluchem będzie się w tym czasie wzmacniała. Pomyślcie panowie, czy lepiej patrzeć bezmyślnie w telewizor, czy też raczej obserwować swojego maluszka? Ja w każdym razie jak tylko mogłem uczestniczyłem w karmieniu Małej, co dodatkowo przydaje się obecnie, gdy już zaczęła dostawać pokarm odciągnięty laktatorem. Dzięki mojej obecności przy karmieniu od pierwszych miesięcy jej życia nie ma obecnie problemu, kiedy dostaje jeść z moich rąk zamiast od Mamy.