Świat narzuca często nam mężczyznom rolę powściągliwych w okazywaniu emocji twardzieli. W końcu chłopaki nie płaczą. Ale czy rzeczywiście tak być powinno? I czy możliwe jest, abyśmy pozostawali niewzruszeni w każdej życiowej sytuacji? Jasne, nie mam tu na myśli łez napływających do oczu podczas oglądania z ukochaną ckliwej komedii romantycznej czy też wzruszenia „słodkim szczeniaczkiem”. Ale kiedy chodzi o nasze własne maleństwo niejednokrotnie nie sposób powstrzymać się od łez. Pierwsze spojrzenie na malucha, pierwszy uśmiech, pierwsze „tata”, pierwsze kroki… jak tu się nie wzruszać?
Moje dawne myślenie było takie, jak większości mężczyzn – jestem typem macho, który zapomniał, co to łzy, bo przecież dorosłemu facetowi nie przystoi… Pamiętam, jak kilka tygodni przed rozwiązaniem spotkaliśmy się w męskim gronie i kilku kolegów, już zaliczających się do grona ojców szykowało mnie na pierwsze ujrzenie Małej. „Będziesz ryczał jak bóbr” – mówili. Zarzekałem się, stwierdzając ze stanowczością: „Gdzie tam, ja?! Zapomnijcie!”, a jeden z nich tylko z uśmiechem pokiwał głową i dodał: „sam zobaczysz, jeszcze przyznasz nam rację”. Faktycznie panowie, zwracam honor!
Gdy przyszło co do czego, łzy same ściekały mi po policzkach. Nie mogłem, ale i nie chciałem ich zatrzymywać. Niech płyną, przecież to chyba najszczęśliwsza chwila w całym moim życiu! Spojrzałem na Mamę Małej, oczywiście też zapłakaną. I tak w trójkę sobie płakaliśmy, a że były to łzy ogromnego, nieopisanego szczęścia, to również uśmiech nie znikał z naszych twarzy. I tylko Mała była jakaś taka niezadowolona, że oto kazano jej opuścić najprzytulniejsze miejsce na świecie. Skarbie, nie bój się, jesteś ze swoimi ukochanymi rodzicami, nie damy Cię skrzywdzić, jesteś naszą małą księżniczką! Na szczęście pieluszka, ciuszek i przede wszystkim przystawienie do piersi pozwoliły znieść trud zmiany otoczenia.
To tylko jeden z momentów wzruszenia, które towarzyszą nam dość regularnie od chwili narodzin Małej. Ze swojego doświadczenia chcę Wam panowie przekazać jedno: nie bójcie się łez, zwłaszcza gdy są to łzy szczęścia, a ich źródłem są Wasze dzieci. To nie oznaka słabości, a raczej dojrzałości. Nie staniecie się przez to mniej męscy w oczach Waszych ukochanych. Bo może i chłopaki nie płaczą, ale mężczyźni, a już zwłaszcza ojcowie, jak najbardziej.