Przed zastosowaniem skonsultuj się z lekarzem lub fizjoterapeutą, gdyż każda „tato-rada” niewłaściwie stosowana zagraża zdrowiu twojemu lub dziecka.
Przyznaj − już nie możesz się doczekać, kiedy twój maluch zacznie stawiać pierwsze kroki. Ażeby przyspieszyć ten upragniony moment, postanawiasz nieco dopomóc dziecku. Googlujesz hasło „chodzik” i nagle szok! Z każdej strony grzmią, że absolutnie i pod żadnym pozorem chodzika używać nie wolno. Ortopedzi i fizjoterapeuci biją na alarm: tego typu „wspomagacze” powodują wady postawy u maluchów. Absolutnie nie mam zamiaru się z tym kłócić. Nie da się ukryć: chodzik zaburza naturalny rozwój dziecka (destabilizuje koordynację ruchową i zdolność pojmowania odległości, nadweręża układ kostno-stawowy oraz mięśniowy) i może prowadzić do wykształcenia złych nawyków chodzenia (np. chodzenie na palcach).
Nie demonizowałbym jednak chodzików. Nim spalimy własny egzemplarz na stosie (na tym samym, na którym ortodonci sugerują palenie smoczków, a dietetycy deserów ze słoiczków), radziłbym się zastanowić. Może się mylę, ale myślę, że 15-20 minut dziennie 2-3 razy w tygodniu takich szkód, o jakich mówią lekarze, nie wyrządzi. Sami chodzika nie kupowaliśmy, ale Mała dostała go w prezencie od cioci. Otwarcie przyznaję: czasem z niego korzystamy. Oczywiście, nie ładujemy Małej w chodzik rano i wyciągamy na wieczór, ale niekiedy pozwalamy jej „pobiegać” raz na kilka dni, innym razem kilka razy w ciągu dnia po parę minut… I jakoś nie zauważyłem, żeby odpychała się jednocześnie obiema nogami (przebiera na przemian prawa-lewa, prawa-lewa) czy żeby zapomniała o raczkowaniu (gdy ją wyciągam, zasuwa na czterech łapach jak mały piesek).
Jedno jest pewne: chodzenia się nie przyspieszy. W ogóle denerwuje mnie to całe odliczanie − dziecko skończyło tyle a tyle miesięcy, powinno robić to, to i jeszcze tamto. Każdy dzieciak ma własny rytm! Jedno zaczyna chodzić, jak ma 9 miesięcy (znam takie przypadki), inne jak ma 16 (też znam). I żadne chodziki, chodziki-pchacze, szelki czy takie tam wynalazki nie sprawią, że dzieciak z dnia na dzień zacznie chodzić, biegać i tańczyć na jednej nodze. Nie pomoże także prowadzenie na siłę dzieciaka za rączki. Chociaż (i tu też pewnie posypie się lawina groźnie brzmiących słów…) my Małą za rączki czasem prowadzamy. Wierzcie mi, widok miny Małej po pokonaniu trasy pokój-kuchnia − bezcenny!
Nikogo nie zachęcam do kupna chodzika – jak już mówiłem, dziecka popędzać nie należy, wcześniej czy później nadejdzie taki dzień, że maluch sam wstanie i przejdzie kilka kroków. A potem to już z górki J Nie panikowałbym jednak i nie wyrzucał sprzętu, który już mamy. Wszystko jest dla ludzi (dla małych ludzi także :P) i jeśli nie jest nadużywane, to nie powinno zaszkodzić. O, takie właśnie jest moje zdanie! 😀