Urlop to zdaniem wielu jeden z największych – obok pensji i służbowych gadżetów – plusów pracy. Każdy rok rozpoczynamy od poszukiwania najbardziej optymalnego wykorzystania przysługujących nam dni wolnych od pracy. No, a przynajmniej ja tak robię 😉 Zawsze w styczniu wertuję kalendarz w poszukiwaniu tzw. długich weekendów oraz, mimo śniegu i mrozu za oknem, planuję termin letnich wakacji. Od razu człowiekowi jakoś tak cieplej i bardziej radośnie. Ale nie o takich urlopach dziś chciałem, tylko o tych, które przysługują młodym ojcom.
O sprawie warto i trzeba pisać, bo mimo, że opracowań na ten temat nie brakuje, to jednak wciąż wielu mężczyzn stających się tatusiami nie posiada odpowiedniej wiedzy na temat przysługujących im praw w tym zakresie. Tak więc według kolejności, pierwszym urlopem, który może wziąć młody ojciec są okolicznościowe 2 dni z okazji narodzin dziecka. Nie muszą one obejmować dnia narodzin, jednak w praktyce właśnie w tym czasie są najczęściej wykorzystywane. Co więcej, nie ma obowiązku, by te dni wykorzystać łącznie, drugi z nich można więc zachować na załatwienie niezbędnych formalności w urzędach. Aby móc skorzystać z tego urlopu wystarczy złożyć zwykły wniosek urlopowy, a później donieść również odpis aktu urodzenia dziecka.
Na dalszym etapie życia dziecka możemy skorzystać z dwóch rodzajów urlopów, których nazwy bywają mylnie utożsamiane. Są to urlopy ojcowski i tzw. „tacierzyński”. Przepisy dotyczące pierwszego z nich właśnie się zmieniły. Obejmuje on 14 dni z rzędu łącznie z weekendami i dniami ustawowo wolnymi od pracy, obecnie z możliwością rozbicia na dwie siedmiodniowe części, i jest niezależny od urlopu macierzyńskiego. Oznacza to, że oboje rodzice mogą wspólnie przyzwyczajać się do obecności nowego członka rodziny, wzajemnie sobie pomagać oraz uczyć się „instrukcji obsługi” malucha. To dobra okazja zarówno na nawiązanie więzi z dzieckiem, jak i na szybki kurs przebierania pieluchy. Urlop ten można obecnie wykorzystać w ciągu 24 miesięcy od urodzenia dziecka (za moich czasów było to 12 miesięcy), a jeśli wniosek złożymy najpóźniej na 7 dni przed planowanym jego początkiem wówczas pracodawca nie ma prawa nam go odmówić.
Z kolei tzw. „urlop tacierzyński” to czas obejmujący maksymalnie 6 tygodni, kiedy to ojciec może opiekować się niemowlęciem niejako w zastępstwie matki. Te kilka tygodni zostaje więc wygospodarowanych z urlopu macierzyńskiego i nie ma możliwości jednoczesnego przebywania w domu obojga rodziców. Tata może skorzystać z tego czasu dopiero po przynajmniej 14 tygodniach wykorzystanych przez matkę, która z chwilą rozpoczęcia ojcowskiej części urlopu wraca już do pracy. Ojcu przebywającemu na urlopie „tacierzyńskim” przysługują takie same prawa jak matce na macierzyńskim, a szef nie może odmówić jego udzielenia. Takie rozwiązanie możemy nazwać zamianą tradycyjnych ról, a ojca na „tacierzyńskim” z lekkim przymrużeniem oka mianować „panem gosposiem” – wszak na jego głowie pozostaje nie tylko opieka nad dzieckiem, z karmieniem, spacerami i przewijaniem, ale też obowiązki domowe, takie jak pranie, prasowanie czy gotowanie.
Rodzicom dzieci do 18 roku życia przysługują również 2 dni na opiekę nad dzieckiem rocznie, bez konieczności wskazywania przyczyny chęci skorzystania z tego prawa. W pierwszym roku życia niemowlaka, o ile matka korzysta z pełnego wymiaru urlopu macierzyńskiego, to właśnie ojcu będą przysługiwały te 2 dni. W latach kolejnych, po powrocie mamy dziecka do pracy, rodzice muszą między sobą ustalić, które z nich i w jaki sposób skorzysta z przysługującego im prawa do opieki w danym roku.